02 lutego 2014

Podsumowanie stycznia

Koniec stycznia, koniec ferii, przeziębienie córki i za krótka doba. Tak można podsumować miniony weekend. Cały tydzień jakiś taki dziwny. Na trening biegowy wyszedłem dopiero w czwartek, niestety nie miałem już wymówki. W czwartki Justyna ma zaplanowany trening na stadionie i jakoś nie wypadałoby ją nakłaniać na trening, a samemu zostać w domu. Na stadion pojechaliśmy koło 19:30, gdzie spotkaliśmy Łukasza. Justyna robiła swoje, a ja miałem okazję porozmawiać z Łukaszem. W piątek  zamieniłem gimnastykę na bieganie i spokojnie przebiegłem 10km. Na spokojne biegi zabieram ze sobą pulsometr, ale jak to bywało już wcześniej, nie wiem co sądzić o jego wskazaniach. Bieg w tempie 6'/km i tętnie 156ud/min to raczej nie jest normalne. Jeszcze kilka takich wskazań i pasek wyląduje na swoim stałym miejscu, czyli w szufladzie. W sobotę kolejny trening z Justyną na stadionie. Zima w odwrocie i na termometrze +6st, jak tego nie wykorzystać. Justyna jak zawsze robiła to co zapisane w planie, a ja postanowiłem zrobić sobie małą zabawę biegową. Pierwsze 2km spokojnie, a następnie na przemian szybko, wolno. Każdy szybki kilometr starałem się troszkę przyspieszyć. Zacząłem od 4'50" a skończyłem na 3'57"/km. Ciężko a nawet bardzo ciężko, na dzisiaj jest to mój max. Dzisiaj wieczorem spokojnie, ale już nie po 6'/km przebiegłem 14,2km i tak w tym tygodniu zaliczyłem maraton z niewielką nawiązką. Pokonałem 43km.

Styczeń to pierwszy miesiąc powrotu do biegania i wdrażania nowych założeń. W ciągu miesiąca udało mi się przebiec 95km. Początkowo spokojnie, czasem przeplatając bieg marszem, aż do normalnego biegania na nieco niższej intensywności niż zwykle. Najważniejsze, że udało mi się przekonać do rozciągania i to nie do takiego, które tylko odfajkujemy w dzienniczku. Wszystkie ćwiczenia wykonuję po 1min i staram się zwracać uwagę na technikę wykonywania tych ćwiczeń. Ten element treningu zawsze był znienawidzoną częścią planu i dlatego regularne, i tak dokładne rozciąganie w styczniu uważam za duży sukces.

Do takich wyników muszę dążyć.
Luty to dążenie do sprostania następnemu wyzwaniu. Dla niektórych może wydać się to śmieszne, ale ja muszę nauczyć się pić wodę. Na dzień dzisiejszy mogę przetrwać tylko na kawie i herbacie, a to najzdrowsze nie jest. Sukcesem będzie dojście do 1l wody dziennie. Mamy zimę, biegam mniej, więc będzie to zadowalająca ilość. W następnych miesiącach będę starał się zwiększać tą ilość.
Kolejny cel na luty, to zredukowanie wagi do 80kg, na dzień dzisiejszy ważę 82,5kg. Zdyscyplinowanie się z dietą i całkowite odłożenie słodkiego w ciągu tygodnia powinno pozwolić mi bez większych problemów pozbyć się tych kilogramów.
Tygodniowy kilometraż  chcę zwiększyć do 50km/tydz co powinno pozwolić mi przebiec mi ponad 200km w tym miesiącu. Kolejne małe kroki do pokonania, mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości i nie poniesie mnie ułańska fantazja.
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz